Niall
cicho zamruczał krzywiąc się ze znacznym niezadowoleniem kiedy poranne promyki
słońca leniwie wdarły się do wnętrza jego dość ciemnego pokoju przez
niezasłonięte okno co spowodowało niezwykle drażniącą poświatę. Młody mężczyzna
niechętnie, ospałym ruchem podniósł się z łóżka, aby zasłonić szybę i dalej móc
spokojnie usnąć jednak w tej samej chwili purpurowy budzik stojący na ciemno
brązowej półce dość wyraziście dał o sobie znać. Horan wyszeptał pod nosem
sznur bardzo dobrze znanych mu przekleństw po czym strącił znienawidzony
przedmiot na podłogę, który z głośnym trzaskiem rozbił się na miliony malutkich
okruchów niczym bombka choinkowa w rękach małego dziecka. "Masz za swoje", pomyślał mijając plastikowe kawałeczki.
Trzy
godzinny sen mocno dawał się we znaki u Irlandczyka, który był zmuszony przez
całą, pozornie krótką drogę do maleńkiej kuchni szczypać i szarpać skórę na
swoich bladych dłoniach, tylko po to aby nie zasnąć. Jedyną rzeczą, której
nadzwyczaj w tym momencie pragnął była filiżanka mocnej, prawdziwej kawy na
rozbudzenie. Niebieskooki w zadziwiająco szybkim tempie zaprzyjaźnił się z jeszcze całkiem niedawno znienawidzoną
kofeiną fakt ten bardzo go przerażał, co nerwy i stres może zrobić z
człowiekiem... Odkąd we wtorek Grimshaw mianował go głównym zarządcą w sprawie
panny Edwards po dzień dzisiejszy czyli czwartek spał może dziewięć lub
dziesięć godzin, to również było dla niego śmiertelną dawką.
Kiedy
tylko chłopak stanął przy kuchennym blacie ocierając oczy sięgnął po mały,
elektryczny czajnik, który zapełnił wodą następnie ustawiając go na podstawce i
naciskając czerwony guzik. Poprzednią "mantrę", która brzmiała
"nie zasypiaj, nie zasypiaj" zastąpiła "ucisz się, ucisz się"
połączona z morderczym spojrzeniem posyłanym w kierunku nieustannie gwiżdżącego
i bulgoczącego urządzenia gotującego wodę. Niall był już pewien, że oprócz kawy
zasmakuje dzisiejszego ranka również przynajmniej dwóch dość mocnych tabletek
na ból głowy.
Zaraz
po zalaniu aromatycznie pachnącej kawy wodą z bulgoczącego czajnika chłopak
usiadł na zimnych, szarych panelach popijając łykiem gorzkiego, parzącego
napoju białe tabletki, których pudełko odnalazł na blacie kuchennym. Horan
zignorował ból podniebienia i wielokrotne ostrzeżenia matki na temat picia
wrzątku i mieszania leków z kawą. Oparł swoją obolałą głowę o brązową szafkę
powoli osuwając się na posadzkę, a jego myśli krążyły jedynie wokół ukojenia jaki przynosi sen. Chłopak
nie widział nawet najmniejszego zakłopotania z powodu narastającego pulsowania prawej skroni, czuł jak odpływa i
nie stawiał temu nawet najmniejszego oporu. Chciał po prostu iść spać.
W
tej samej chwili kiedy z ręki Nialla powoli wyślizgiwała się szklanka z gorącym
napojem chłopaka na dobre wybudził głośny trzask drzwi wejściowych.
–
Niańka Olly przybywa na czas... Z małym opóźnieniem, ale powiedzmy, że na czas
– Murs wbiegł zdyszany do kuchni głośno krzycząc i rzucając klucze do
mieszkania chłopaka na mały, brudny stolik. – O chłopie...
Brunet złapał się za głowę widząc nie tylko
stan pomieszczenia, ale i swojego przyjaciela z pracy.
–
Z małym – powtórzył sucho Horan uderzając tyłem głowy o szafkę następnie całkowicie
zsuwając się na podłogę, której chłód w tym momencie wydawał się być wręcz
idealnie kojący.
Odstawił
napój na posadzkę pchając go wierzchem dłoni odrobinę dalej, aby przez przypadek
nie wylać jego zawartości na siebie. Miał wystarczającą ilość problemów
związanych zarówno z jego zdrowiem psychicznym jak i fizycznym, więc uznał, że
kolejny nie jest mu raczej potrzebny do szczęścia.
–
Hej, myślałem, że skoro jesteś dwudziestotrzyletnim policjantem umiesz o siebie
w miarę dobrze zadbać oraz pilnować swoich godzin pracy, wyglądasz co najmniej
żałośnie. – odparł Olly unosząc ręce do góry po czym strącił brudną, przepoconą
koszulkę z drewianego krzesła i usiadł na nim.
–
Całe moje życie jest żałosne, przekopałem sterty akt policyjnych i nic.
Rozumiesz? Malik był trzykrotnie jakkolwiek karany... Przez nauczycieli lub
dyrektora szkoły. Co prawda raz straszyli go sądem, ale miał nieźle nadzianych
rodziców i pieniądze jak zwykle okazały się idealnymi drzwiami do zamknięcia
się – wymruczał Irlandczyk wierzchem dłoni bezwiednie jeżdżąc po zimnej posadzce.
–
Karany?
–
Nadpobudliwość, pobił kolegów i tyle – mruknął
z wyraźnym zniechęceniem.
Oliver
sięgnął po leżącego na stole crunchiego po czym ze smakiem ugryzł kawałek marszcząc
brwi.
–
Cóż, może przesłuchajmy jego rodziców, myślę, że przynajmniej trochę potrafią
pojąć powagę sytuacji i zrozumieją, że fałszywe zeznania wpłyną na niekorzyść
zarówno ich jak i syna.
-
Strzel sobie kulką w głowę i jeśli trafisz tam gdzie oni zapytaj się ich, a kiedy
już ci powiedzą to nawiedź mnie w nocy wraz ze świeżutkimi informacjami -
blondyn westchnął podpierając się z tyłu rękami i powoli podnosząc.
-
Czyli równie dobrze możemy przesłuchać Perrie - brunet odparł z kpiną w głosie
przeżuwając kolejny kęs batona.
Czekał
aż Niall się zaśmieje jednak kiedy taka chwila nie nastała podrapał się
zniesmaczony w tył głowy uświadamiając sobie, że skoro nawet Irlandczyk,
którego narodowość słynie z wiecznie dobrego humoru nie ma ochoty na żarty jest
doprawdy źle.
*
Po
długim, wąskim korytarzu roznosił się charakterystyczny odgłos kroków
stawianych w ciężkich policyjnych butach. Chłód emanował nie tylko od szarych
ścian czy białego sufitu pomalowanego farbą olejną, ale również i ciszy
zakłócanej jedynie stukotem obuwia. Po zimnej posadzce wyłożonej czarnymi płytkami
pewnie stąpały trzy osoby: Horan, Murs i Sheeran. Ich cienie leniwie przesuwały
się wzdłuż ścian co dodawało tajemniczej atmosfery. Każdy z nich miał wiele do powiedzenia,
jednak żaden nie odważył się póki co odezwać. Woleli milczeć nie chcąc tego pozornie
niemiłego momentu zepsuć.
Niall
spojrzał ukradkiem na idącego po jego lewej stronie Edwarda Sheerana, którego
mimo wiecznie otaczającej go ciszy nie dało się zapomnieć z powodu wyjątkowo
rudych włosów i przyjaznego błysku w oku. Posterunkowy wydawał się być bardzo
miłą osobą, jednak niebywale zamkniętą w sobie i nieśmiałą co dodawało mu w
pewnym stopniu uroku.
-
Więc… - zaczął powoli Horan. Stwierdził, że skoro to właśnie on ma wszystkie
odziały londyńskiej policji na każde swoje wezwanie musi wziąć się na odwagę. –
Co chciałeś mi powiedzieć, posterunkowy Sheeran.
Ed
cicho odchrząknął drapiąc się w tył głowy.
-
Jest tu pewna dziewczyna, która uparcie twierdzi, że dużo wie w sprawie Perrie Edwards,
jednak chce rozmawiać tylko i wyłącznie z panem.
Niall
zaśmiał się gorzko w duchu, doskonale wiedział, że Edward jest od niego starszy
przynajmniej cztery lata i to, że nazywał go „panem” wydało mu się okropnie
idiotyczne i może odrobinę żenujące? Aż tak staro wyglądał? Aż tak źle?
-
Tylko ze mną? W cztery oczy, tak? – chłopak przystanął czekając na to, aż rudy
skinie głową.
-
Tak, wydaje mi się jednak, że najlepiej będzie jeśli zaprowadzimy ją do pokoju
pełnego ukrytych kamer i tam ją pan…
-
Bądźmy sobie na „ty” – Niall nie wytrzymał więc skrzywił się z niezadowoleniem
przerywając mu.
-
Dobrze – wyjąkał Ed. – Tam ją przesłuchasz, a jeśli będzie chciała coś
kombinować spokojnie ją na tym przyłapiemy, wydaję się być sprytna, ale na
takie też jest sposób.
-Okej,
więc zaprowadź ją tam, zaraz dołączę – Horan rozkazał starszemu po czym
pociągnął Olivera za ramię w głąb korytarza.
Chłopak
rozważał czy dobrze postąpił, jednak co mogłoby być w tej decyzji złego? Może
trafić na zwykłą dziewczynę, która coś o tym wie i im pomoże, lub na oszustkę,
która brała w tym udział co tak czy siak da im liczną przewagę i dobrą drogę do
zakończenia tej sprawy. Nie ma nic do stracenia.
-
Staraj się wyglądać seksownie, dziewczyny i tak lubią facetów w mundurach, ale
to da ci kilka plusów – zaśmiał się Oli mrugając do kolegi.
-
Murs, mamy sprawę zabójstwa młodej dziewczyny, a ty próbujesz mi znaleźć
dziewczynę, przestań – warknął Niall strzepując niewidzialny pył ze swojego
ramienia. Faktem jednak jest, że w głębi zarumienił się, ponieważ to wydawało
mu się niezwykle miłe, nie tylko dlatego, że kolega mu pomaga, ale i w pewnym
stopniu musi uważać go za atrakcyjnego.
-
Właśnie tak, ma być poważnie i oficjalnie – z gardła Oliego wyrwał się niski
chichot co wywołało u Nialla falę gniewu, jednak postanowił on zapanować nad
nią, ponieważ to, co mógłby pod jej wpływem zrobić jedynie pogorszyłoby sytuację.
-
Widzimy się za godzinę, zrób coś przynajmniej raz dobrze i dokładnie przeszukaj
akta chłopaków z tego zespołu – mruknął blondyn napięcie się odwracając i
ruszając w kierunku sal przesłuchań.
-
Ja przynajmniej pilnuję swoich obowiązków! – krzyknął rozbawiony Oli aby
odgryźć się koledze jednak ten zignorował to idąc dalej.
Młody
mężczyzna przystanął obok wejścia do jednej z sal przesłuchań tuż przy
czekającym już na niego Edzie. Rudy widząc go przyjaźnie się uśmiechnął podając
mu wypełnione akta dziewczyny.
-
Wiesz co masz robić – Sheeran zdobył się na mrugnięcie po czym wskazał dłonią
na wejście do pomieszczenia.
Wchodzącego
do sali młodego mężczyznę uderzył mocny zapach pomarańczy pomieszanej z
narcyzem co od razu przyniosło mu na
myśl Youth Dew, perfumy, które wręcz ubóstwa żona jego brata. Pierwszym
skojarzeniem Nialla z tą wonią była zadziorność i nieprzewidywalność co według
niego nie wróżyło nic dobrego.
Horan
spokojnie przemaszerował w kierunku stolika, przy którym siedziała wysoka
szatynka o zabójczo porywających
niebieskich oczach. Jej usta ozdabiała mocna, czerwona szminka, a rzęsy
dość wyraziście podkreślone były czarną mascarą, co tylko przekonało Horana o
jej prawdopodobnej zadziorności.
-
Cześć – dziewczyna promienie uśmiechnęła się na widok blondyna. – Pan Horan? –
zagryzła wargę niepewnie skanując twarz chłopaka.
-
Tak, zgadza się – Niall głośno przełknął ślinę widząc dziewczynę, która
całkowicie go rozproszyła. – Tak – powtórzył widząc ukradkiem jak zakłada nogę na nogę pod metalowym
stolikiem.
Trwało
to naprawdę długo, szczególnie punktem widzenia Nialla, który stracił rachubę
czasu w tym samy czasie, kiedy ujrzał delikatne dołeczki w policzkach
dziewczyny. Po prostu stał tam jak słup dokładnie mierząc ją i jej wymiary
wzrokiem oraz co rusz głośno przełykając ślinę czy najszybciej jak się dało mrugając.
Chciał się wybudzić, wiedział, że wygląda to trochę mało profesjonalnie. Mogło również mu się wydawać, ale miał
dziwne w uczucie, że w pewnym momencie nieświadomie uśmiechnął się.
-
Już? – dziewczyna głośno zaśmiała się widząc stan w jakim jest chłopak
Właśnie
w tym momencie bańka nieodwracalnie prysła. Chłopak potrząsnął rozkojarzony
głową po czym podrapał się w tył głowy. Dotarło do niego, że wszystko co robi
jest złe (w tej samej chwili również zrozumiał, że całe jego życie jest
wadliwie wykonanym błędem, ale to już rozdział poświęcony dla innej opowieści).
Pomyślał, o tym, że może jednak Oliver miał rację? Może on faktycznie jest
dużym dzieckiem, które niewystarczająco dorosło do prawdziwego życia? Nie
chciał o tym myśleć i nie mógł, teraz musiał zająć się pracą.
-
Tak, przepraszam – odchrząknął siadając na niewygodnym krześle naprzeciwko
dziewczyny. – Zamyśliłem się – dodał po chwili co wywołało chichot u
niebieskookiej i nie, Niall wcale nie uznał tego za słodkie. To nie czas
na miłosne, nastoletnie problemy niczym z kiczowatych seriali, które oglądają
stare panny lub samotne rozwódki.
-
A więc, Clarie – zerknął w akta, aby upewnić się, że nie przekręcił imienia. –
Jak dużo wiesz w tej sprawie?
-
W sumie, to niewiele, ale wydaje mi się, że jest to dość istotna sprawa, co
powoduje, że całkiem sporo – zaczęła kładąc dłonie na chłodny stolik, a kiedy
Niall skinął głową w geście, że słucha kontynuowała. – Dosłownie kilka minut
przez tym jak przed apartamentem zgromadziły się miliony policyjnych
radiowozów, karetka i straż pożarna z posesji wybiegł pewien chłopak.
-
Jeszcze przed…
-
Tak, kilka sekund przed pojawieniem się sprzątaczki na horyzoncie, właśnie
wtedy wracałam z zakupów i wnosiłam torby do domu, kiedy on biegł i wytrącił mi
jedną z rąk, chamstwo, ale widać było, że bardzo mu się spieszyło. Myślałam, że
to kolejny zawiedziony kochanek Perrie, może się pokłócili, albo coś…
-
Wybiegł z domu? – Niall zmarszczył brwi.
-
Nie, nie widziałam tego, jedyne co pamiętam to to jak biegał wokół niego –
Clarie zmarszczyła czoło w celu przypomnienia sobie wszystkich szczegółów. –
Coś jakby go okrążał, kręcił się obok niego. Dużo zaglądał w okna!
Niall
zanotował każde słowo wypowiedziane przez dziewczynę w aktach po czym uniósł
wzrok znad kartki.
-
Wszystko? Masz podejrzenia kto to?
-
Tak mi się wydaje – Clarie uśmiechnęła się chłodno. – Harry Styles.
-
Dziękuję – blondyn nawet nie pofatygował się powiedzieć coś na pożegnanie dla
dziewczyny ponieważ doskonale wiedział, że skończy się to kolejnym osłupieniem
i zbłaźnieniem się przed osobą płci przeciwnej.
Wstał
z krzesła co wywołało głośny trzask ocierającego się metalu o posadzkę po czym
ruszył w kierunku drzwi zamykając je z hukiem.
-
Co to było, to na początku, Horan? Hm? – zaśmiał się Murs z wielkim uśmieszkiem
wpatrując się w ekran laptopa, na którym widać było podgląd z jednej z kamer.
-
Daruj sobie, to chyba norma, co? – Niall rzucił akta o biały stolik patrząc na Eda
i Olivera, którzy popijali kawę w niebieskich kubków.
Irlandczyk
postanowił zrzucić winę na swoją płeć. Stwierdził, że u samotnego faceta w jego
wieku takie stany czy patrzenie się na piersi, lub pośladki są jak najbardziej
normalne. Oczywiście tych ostatnich wcale nie próbował robić, prawda, panie
Horan?
-
Muszę ci znaleźć dziewczynę – Oli westchnął odstawiając kubek na bok.
Niall
już otwierał usta, aby mu się jakoś odgryźć kiedy nagle poczuł znajome
wibrowanie w kieszeni i dźwięk dzwonka.
-
Słucham? – blondyn wymamrotał z wyraźną niechęcią po naciśnięciu na zieloną
słuchawkę.
W
słuchawce zabrzmiał niski, zdenerwowany głos.
-
Horan, przyjeżdżaj, mamy kolejne morderstwo…
*
Niall
wraz z Ollym i Edem wyszli z policyjnego radiowozu podążając w stronę malutkiego,
jednopiętrowego domku znajdującego się na dość spokojnych obrzeżach
zatłoczonego Londynu. Minęli się z kilkoma komisarzami wymachując im
policyjnymi legitymacjami przed nosem po czym przeszli przez żółtą taśmę i
znaleźli się na wyłożonym kamieniami chodniku prowadzącym do małego,
zadaszonego czerwoną blachą ganku. Weszli do domu i od razu każdego z nich
uderzyła mocna, drażniąca nozdrza woń
dymu. Déjà vu?
-
Horan! Jak dobrze cię widzieć, przybywasz w samą porę! – Niall rozpoznał
Jessego Rutherforda, aspiranta, który zajmował się zachodnimi obrzeżami
Londynu.
-
Cześć, Jess – blondyn uścisnął jego wyciągniętą dłoń i obrócił się wokół
własnej osi.
-
Czyj to tak właściwie dom? – wskazał na malinową ścianę zapełnioną
fotografiami, chłopak miał dziwne wrażenie, że jedna z twarzy znajdująca się na
niektórych z nich jest mu skądś dobrze znana.
-
Państwo Nelson, bardzo przyjazna rodzina, aż żal serce ściska kiedy pomyślę o
tym, co się wydarzyło. Żadnych wrogów, spokojni ludzie, a dziś ich córkę Jessicę
znaleziono…
-
Chwila. Jesy Nelson? – Niall zamarł. Nie mógł uwierzyć, że ciemnowłosa nie
żyje, ponieważ zaledwie wczoraj z nią rozmawiał.
Rutherford
skinął głową
-
Znasz ją?
-
O Jezu… To jest niemożliwe! – Niall zaśmiał się gorzko. – Jeszcze wczoraj ją
przesłuchiwałem w sprawie Perrie Edwards.
Horan
usłyszał ciche „oh” Jessego po czym głośno westchnął. Trzy rzeczy były już
pewne: Perrie nie mogła popełnić samobójstwa, to nie był przypadek i sytuacje
będzie szła coraz dalej. Niall przeklął w duchu zdając sobie sprawę z powagi
tej sytuacji. Zrozumiał, że kolejne osoby również będą mordowane z nikomu
niewiadomego powodu.
-
Oliver – Irlandczyk zaczął opanowanym tonem. – Zabezpiecz dokładnie oba
zespoły, najlepiej gdybyś zamknął ich w jakiejś klatce czy czymś podobnym…
-
Mam dać ich pod ostry nadzór? – Oli zmarszczył czoło nie bardzo rozumiejąc
słowa kolegi z pracy.
-
Mamy wiedzieć co robią, mieć ich pod ochroną, Oliver! – Niall powoli wpadał w
szał, głośno krzyknął jednak widząc przerażoną minę Sheerana uspokoił się
poprawiając krawat. – Natychmiast.
-
Byłoby dobrze gdybym zorganizował kolejne przesłuchanie? – wyjąkał Ed drapiąc
się w tył szyi. Niepewnie spojrzał na Nialla nie wiedząc jak zareaguje.
Niall
odchrząknął, czuł rosnącą w jego gardle bolesną gulę.
-
Tak, byłoby dobrze – odparł po czym Sheeran ruszył za Mursem w kierunku głównych
drzwi domu.
Młody
mężczyzna dokładnie przeskanował wzrokiem jasne pomieszczenie, które uznał za
salon po wielkim telewizorze w rogu i kanapach po czym w szybkim tempie odwrócił
się w kierunku aspiranta Rutherforda kiedy ujrzał wynoszone zwłoki dziewczyny.
Poczuł nieprzyjemny, zimny dreszcz na dole jego kręgosłupa.
-
Jacyś świadkowie?
-
Jeden – Jess zakołysał się do tyłu i do przodu na piętach jednocześnie wyjmując
z tylnych kieszeni czarnych spodni zwój papierów. – Straszy pan, sąsiad.
-
Widział coś? – mruknął lekko poddenerwowany.
-
Jednego chłopaka, który wychodził z domu kilka minut przed tym jak weszła do niego
rodzina i znalazła Jesy.
-
Znasz jego imię i nazwisko czy nie? Współpracuj do cholery! – Niall warknął
zirytowany całą sytuacją choć mógł to również być skutek uboczny niezwykle
nasilonych nerwów.
-
Harry Styles.
***
I oto jest! Długo wyczekiwany, ale w pewnym momencie zwątpiłam ugh. Pisałam go chyba wszędzie: na matematyce, na języku polskim, na łacinie, na fizyce, u lekarza, w parku, przed domem, w łazience, w kuchni, na mieście, przed ratuszem... Chciałabym wam też coś powiedzieć: Zależy mi na waszej opinii i na tym ile osób czyta tego bloga, więc proszę was, jeżeli wam się nie podoba lub podoba napiszcie swoją opinię w komentarzu i uzasadnijcie ją, to dla mnie baaaaaardzo ważne, a jeśli nie to po prostu napiszcie ":)" na znak, że czytacie tego bloga. Nie mam wersyfikacji, więc wystarczy tylko napisać, wy macie za zadanie wysłać do mnie dwa znaki, podczas gdy ja napisałam ponad 2.6 słów. Dalsze rozdziały będą dłuższe i akcja się rozkręca, będzie romans, to wam zdradzę, ale nie cukierkowy, spokojnie. Planuję jeszcze przynajmniej 12 rozdziałów, więc nie martwcie się, że to szybko wyjdzie na prostą.
Jeżeli chcecie być informowani, piszcie :)
Karola.