sobota, 29 marca 2014

Chapter Two

                Niall cicho zamruczał krzywiąc się ze znacznym niezadowoleniem kiedy poranne promyki słońca leniwie wdarły się do wnętrza jego dość ciemnego pokoju przez niezasłonięte okno co spowodowało niezwykle drażniącą poświatę. Młody mężczyzna niechętnie, ospałym ruchem podniósł się z łóżka, aby zasłonić szybę i dalej móc spokojnie usnąć jednak w tej samej chwili purpurowy budzik stojący na ciemno brązowej półce dość wyraziście dał o sobie znać. Horan wyszeptał pod nosem sznur bardzo dobrze znanych mu przekleństw po czym strącił znienawidzony przedmiot na podłogę, który z głośnym trzaskiem rozbił się na miliony malutkich okruchów niczym bombka choinkowa w rękach małego dziecka. "Masz za swoje", pomyślał mijając plastikowe kawałeczki.
                Trzy godzinny sen mocno dawał się we znaki u Irlandczyka, który był zmuszony przez całą, pozornie krótką drogę do maleńkiej kuchni szczypać i szarpać skórę na swoich bladych dłoniach, tylko po to aby nie zasnąć. Jedyną rzeczą, której nadzwyczaj w tym momencie pragnął była filiżanka mocnej, prawdziwej kawy na rozbudzenie. Niebieskooki w zadziwiająco szybkim tempie zaprzyjaźnił się z  jeszcze całkiem niedawno znienawidzoną kofeiną fakt ten bardzo go przerażał, co nerwy i stres może zrobić z człowiekiem... Odkąd we wtorek Grimshaw mianował go głównym zarządcą w sprawie panny Edwards po dzień dzisiejszy czyli czwartek spał może dziewięć lub dziesięć godzin, to również było dla niego śmiertelną dawką.
                Kiedy tylko chłopak stanął przy kuchennym blacie ocierając oczy sięgnął po mały, elektryczny czajnik, który zapełnił wodą następnie ustawiając go na podstawce i naciskając czerwony guzik. Poprzednią "mantrę", która brzmiała "nie zasypiaj, nie zasypiaj" zastąpiła "ucisz się, ucisz się" połączona z morderczym spojrzeniem posyłanym w kierunku nieustannie gwiżdżącego i bulgoczącego urządzenia gotującego wodę. Niall był już pewien, że oprócz kawy zasmakuje dzisiejszego ranka również przynajmniej dwóch dość mocnych tabletek na ból głowy.
                Zaraz po zalaniu aromatycznie pachnącej kawy wodą z bulgoczącego czajnika chłopak usiadł na zimnych, szarych panelach popijając łykiem gorzkiego, parzącego napoju białe tabletki, których pudełko odnalazł na blacie kuchennym. Horan zignorował ból podniebienia i wielokrotne ostrzeżenia matki na temat picia wrzątku i mieszania leków z kawą. Oparł swoją obolałą głowę o brązową szafkę powoli osuwając się na posadzkę, a jego myśli krążyły  jedynie wokół ukojenia jaki przynosi sen. Chłopak nie widział nawet najmniejszego zakłopotania z powodu narastającego  pulsowania prawej skroni, czuł jak odpływa i nie stawiał temu nawet najmniejszego oporu. Chciał po prostu iść spać.
                W tej samej chwili kiedy z ręki Nialla powoli wyślizgiwała się szklanka z gorącym napojem chłopaka na dobre wybudził głośny trzask drzwi wejściowych.
                – Niańka Olly przybywa na czas... Z małym opóźnieniem, ale powiedzmy, że na czas – Murs wbiegł zdyszany do kuchni głośno krzycząc i rzucając klucze do mieszkania chłopaka na mały, brudny stolik. – O chłopie...
                 Brunet złapał się za głowę widząc nie tylko stan pomieszczenia, ale i swojego przyjaciela z pracy.
                – Z małym – powtórzył sucho Horan uderzając tyłem głowy o szafkę następnie całkowicie zsuwając się na podłogę, której chłód w tym momencie wydawał się być wręcz idealnie kojący.
                Odstawił napój na posadzkę pchając go wierzchem dłoni odrobinę dalej, aby przez przypadek nie wylać jego zawartości na siebie. Miał wystarczającą ilość problemów związanych zarówno z jego zdrowiem psychicznym jak i fizycznym, więc uznał, że kolejny nie jest mu raczej potrzebny do szczęścia.
                – Hej, myślałem, że skoro jesteś dwudziestotrzyletnim policjantem umiesz o siebie w miarę dobrze zadbać oraz pilnować swoich godzin pracy, wyglądasz co najmniej żałośnie. – odparł Olly unosząc ręce do góry po czym strącił brudną, przepoconą koszulkę z drewianego krzesła i usiadł na nim.
                – Całe moje życie jest żałosne, przekopałem sterty akt policyjnych i nic. Rozumiesz? Malik był trzykrotnie jakkolwiek karany... Przez nauczycieli lub dyrektora szkoły. Co prawda raz straszyli go sądem, ale miał nieźle nadzianych rodziców i pieniądze jak zwykle okazały się idealnymi drzwiami do zamknięcia się – wymruczał Irlandczyk wierzchem dłoni bezwiednie jeżdżąc po zimnej posadzce.
                – Karany?
                – Nadpobudliwość, pobił kolegów i tyle  – mruknął z wyraźnym zniechęceniem.
                Oliver sięgnął po leżącego na stole crunchiego po czym ze smakiem ugryzł kawałek marszcząc brwi.
                – Cóż, może przesłuchajmy jego rodziców, myślę, że przynajmniej trochę potrafią pojąć powagę sytuacji i zrozumieją, że fałszywe zeznania wpłyną na niekorzyść zarówno ich jak i syna.
                - Strzel sobie kulką w głowę i jeśli trafisz tam gdzie oni zapytaj się ich, a kiedy już ci powiedzą to nawiedź mnie w nocy wraz ze świeżutkimi informacjami - blondyn westchnął podpierając się z tyłu rękami i powoli podnosząc.
                - Czyli równie dobrze możemy przesłuchać Perrie - brunet odparł z kpiną w głosie przeżuwając kolejny kęs batona.
                Czekał aż Niall się zaśmieje jednak kiedy taka chwila nie nastała podrapał się zniesmaczony w tył głowy uświadamiając sobie, że skoro nawet Irlandczyk, którego narodowość słynie z wiecznie dobrego humoru nie ma ochoty na żarty jest doprawdy źle.

*
                Po długim, wąskim korytarzu roznosił się charakterystyczny odgłos kroków stawianych w ciężkich policyjnych butach. Chłód emanował nie tylko od szarych ścian czy białego sufitu pomalowanego farbą olejną, ale również i ciszy zakłócanej jedynie stukotem obuwia. Po zimnej posadzce wyłożonej czarnymi płytkami pewnie stąpały trzy osoby: Horan, Murs i Sheeran. Ich cienie leniwie przesuwały się wzdłuż ścian co dodawało tajemniczej atmosfery.  Każdy z nich miał wiele do powiedzenia, jednak żaden nie odważył się póki co odezwać. Woleli milczeć nie chcąc tego pozornie niemiłego momentu zepsuć.
                Niall spojrzał ukradkiem na idącego po jego lewej stronie Edwarda Sheerana, którego mimo wiecznie otaczającej go ciszy nie dało się zapomnieć z powodu wyjątkowo rudych włosów i przyjaznego błysku w oku. Posterunkowy wydawał się być bardzo miłą osobą, jednak niebywale zamkniętą w sobie i nieśmiałą co dodawało mu w pewnym stopniu uroku.
                - Więc… - zaczął powoli Horan. Stwierdził, że skoro to właśnie on ma wszystkie odziały londyńskiej policji na każde swoje wezwanie musi wziąć się na odwagę. – Co chciałeś mi powiedzieć, posterunkowy Sheeran.
                Ed cicho odchrząknął drapiąc się w tył głowy.
                - Jest tu pewna dziewczyna, która uparcie twierdzi, że dużo wie w sprawie Perrie Edwards, jednak chce rozmawiać tylko i wyłącznie z panem.
                Niall zaśmiał się gorzko w duchu, doskonale wiedział, że Edward jest od niego starszy przynajmniej cztery lata i to, że nazywał go „panem” wydało mu się okropnie idiotyczne i może odrobinę żenujące? Aż tak staro wyglądał? Aż tak źle?
                - Tylko ze mną? W cztery oczy, tak? – chłopak przystanął czekając na to, aż rudy skinie głową.
                - Tak, wydaje mi się jednak, że najlepiej będzie jeśli zaprowadzimy ją do pokoju pełnego ukrytych kamer i tam ją pan…
                - Bądźmy sobie na „ty” – Niall nie wytrzymał więc skrzywił się z niezadowoleniem przerywając mu.
                - Dobrze – wyjąkał Ed. – Tam ją przesłuchasz, a jeśli będzie chciała coś kombinować spokojnie ją na tym przyłapiemy, wydaję się być sprytna, ale na takie też jest sposób.
                -Okej, więc zaprowadź ją tam, zaraz dołączę – Horan rozkazał starszemu po czym pociągnął Olivera za ramię w głąb korytarza.
                Chłopak rozważał czy dobrze postąpił, jednak co mogłoby być w tej decyzji złego? Może trafić na zwykłą dziewczynę, która coś o tym wie i im pomoże, lub na oszustkę, która brała w tym udział co tak czy siak da im liczną przewagę i dobrą drogę do zakończenia tej sprawy. Nie ma nic do stracenia.
                - Staraj się wyglądać seksownie, dziewczyny i tak lubią facetów w mundurach, ale to da ci kilka plusów – zaśmiał się Oli mrugając do kolegi.
                - Murs, mamy sprawę zabójstwa młodej dziewczyny, a ty próbujesz mi znaleźć dziewczynę, przestań – warknął Niall strzepując niewidzialny pył ze swojego ramienia. Faktem jednak jest, że w głębi zarumienił się, ponieważ to wydawało mu się niezwykle miłe, nie tylko dlatego, że kolega mu pomaga, ale i w pewnym stopniu musi uważać go za atrakcyjnego.
                - Właśnie tak, ma być poważnie i oficjalnie – z gardła Oliego wyrwał się niski chichot co wywołało u Nialla falę gniewu, jednak postanowił on zapanować nad nią, ponieważ to, co mógłby pod jej wpływem zrobić jedynie pogorszyłoby sytuację.
                - Widzimy się za godzinę, zrób coś przynajmniej raz dobrze i dokładnie przeszukaj akta chłopaków z tego zespołu – mruknął blondyn napięcie się odwracając i ruszając w kierunku sal przesłuchań.
                - Ja przynajmniej pilnuję swoich obowiązków! – krzyknął rozbawiony Oli aby odgryźć się koledze jednak ten zignorował to idąc dalej.
                Młody mężczyzna przystanął obok wejścia do jednej z sal przesłuchań tuż przy czekającym już na niego Edzie. Rudy widząc go przyjaźnie się uśmiechnął podając mu wypełnione akta dziewczyny.
                - Wiesz co masz robić – Sheeran zdobył się na mrugnięcie po czym wskazał dłonią na wejście do pomieszczenia.
                Wchodzącego do sali młodego mężczyznę uderzył mocny zapach pomarańczy pomieszanej z narcyzem co od razu przyniosło mu na  myśl Youth Dew, perfumy, które wręcz ubóstwa żona jego brata. Pierwszym skojarzeniem Nialla z tą wonią była zadziorność i nieprzewidywalność co według niego nie wróżyło nic dobrego.
                Horan spokojnie przemaszerował w kierunku stolika, przy którym siedziała wysoka szatynka o zabójczo porywających  niebieskich oczach. Jej usta ozdabiała mocna, czerwona szminka, a rzęsy dość wyraziście podkreślone były czarną mascarą, co tylko przekonało Horana o jej prawdopodobnej zadziorności.
                - Cześć – dziewczyna promienie uśmiechnęła się na widok blondyna. – Pan Horan? – zagryzła wargę niepewnie skanując twarz chłopaka.
                - Tak, zgadza się – Niall głośno przełknął ślinę widząc dziewczynę, która całkowicie go rozproszyła. – Tak – powtórzył widząc ukradkiem  jak zakłada nogę na nogę pod metalowym stolikiem.
                Trwało to naprawdę długo, szczególnie punktem widzenia Nialla, który stracił rachubę czasu w tym samy czasie, kiedy ujrzał delikatne dołeczki w policzkach dziewczyny. Po prostu stał tam jak słup dokładnie mierząc ją i jej wymiary wzrokiem oraz co rusz głośno przełykając ślinę czy najszybciej jak się dało mrugając. Chciał się wybudzić, wiedział, że wygląda to trochę mało profesjonalnie. Mogło również mu się wydawać, ale miał dziwne w uczucie, że w pewnym momencie nieświadomie uśmiechnął się.
                - Już? – dziewczyna głośno zaśmiała się widząc stan w jakim jest chłopak
                Właśnie w tym momencie bańka nieodwracalnie prysła. Chłopak potrząsnął rozkojarzony głową po czym podrapał się w tył głowy. Dotarło do niego, że wszystko co robi jest złe (w tej samej chwili również zrozumiał, że całe jego życie jest wadliwie wykonanym błędem, ale to już rozdział poświęcony dla innej opowieści). Pomyślał, o tym, że może jednak Oliver miał rację? Może on faktycznie jest dużym dzieckiem, które niewystarczająco dorosło do prawdziwego życia? Nie chciał o tym myśleć i nie mógł, teraz musiał zająć się pracą.
                - Tak, przepraszam – odchrząknął siadając na niewygodnym krześle naprzeciwko dziewczyny. – Zamyśliłem się – dodał po chwili co wywołało chichot u niebieskookiej i nie, Niall wcale nie uznał tego za słodkie. To nie czas na miłosne, nastoletnie problemy niczym z kiczowatych seriali, które oglądają stare panny lub samotne rozwódki.
                - A więc, Clarie – zerknął w akta, aby upewnić się, że nie przekręcił imienia. – Jak dużo wiesz w tej sprawie?
                - W sumie, to niewiele, ale wydaje mi się, że jest to dość istotna sprawa, co powoduje, że całkiem sporo – zaczęła kładąc dłonie na chłodny stolik, a kiedy Niall skinął głową w geście, że słucha kontynuowała. – Dosłownie kilka minut przez tym jak przed apartamentem zgromadziły się miliony policyjnych radiowozów, karetka i straż pożarna z posesji wybiegł pewien chłopak.
                - Jeszcze przed…
                - Tak, kilka sekund przed pojawieniem się sprzątaczki na horyzoncie, właśnie wtedy wracałam z zakupów i wnosiłam torby do domu, kiedy on biegł i wytrącił mi jedną z rąk, chamstwo, ale widać było, że bardzo mu się spieszyło. Myślałam, że to kolejny zawiedziony kochanek Perrie, może się pokłócili, albo coś…
                - Wybiegł z domu? – Niall zmarszczył brwi.
                - Nie, nie widziałam tego, jedyne co pamiętam to to jak biegał wokół niego – Clarie zmarszczyła czoło w celu przypomnienia sobie wszystkich szczegółów. – Coś jakby go okrążał, kręcił się obok niego. Dużo zaglądał w okna!
                Niall zanotował każde słowo wypowiedziane przez dziewczynę w aktach po czym uniósł wzrok znad kartki.
                - Wszystko? Masz podejrzenia kto to?
                - Tak mi się wydaje – Clarie uśmiechnęła się chłodno. – Harry Styles.
                - Dziękuję – blondyn nawet nie pofatygował się powiedzieć coś na pożegnanie dla dziewczyny ponieważ doskonale wiedział, że skończy się to kolejnym osłupieniem i zbłaźnieniem się przed osobą płci przeciwnej.
                Wstał z krzesła co wywołało głośny trzask ocierającego się metalu o posadzkę po czym ruszył w kierunku drzwi zamykając je z hukiem.
                - Co to było, to na początku, Horan? Hm? – zaśmiał się Murs z wielkim uśmieszkiem wpatrując się w ekran laptopa, na którym widać było podgląd z jednej z kamer.
                - Daruj sobie, to chyba norma, co? – Niall rzucił akta o biały stolik patrząc na Eda i Olivera, którzy popijali kawę w niebieskich kubków.
                Irlandczyk postanowił zrzucić winę na swoją płeć. Stwierdził, że u samotnego faceta w jego wieku takie stany czy patrzenie się na piersi, lub pośladki są jak najbardziej normalne. Oczywiście tych ostatnich wcale nie próbował robić, prawda, panie Horan?
                - Muszę ci znaleźć dziewczynę – Oli westchnął odstawiając kubek na bok.
                Niall już otwierał usta, aby mu się jakoś odgryźć kiedy nagle poczuł znajome wibrowanie w kieszeni i dźwięk dzwonka.
                - Słucham? – blondyn wymamrotał z wyraźną niechęcią po naciśnięciu na zieloną słuchawkę.
                W słuchawce zabrzmiał niski, zdenerwowany głos.
                - Horan, przyjeżdżaj, mamy kolejne morderstwo…


*
                Niall wraz z Ollym i Edem wyszli z policyjnego radiowozu podążając w stronę malutkiego, jednopiętrowego domku znajdującego się na dość spokojnych obrzeżach zatłoczonego Londynu. Minęli się z kilkoma komisarzami wymachując im policyjnymi legitymacjami przed nosem po czym przeszli przez żółtą taśmę i znaleźli się na wyłożonym kamieniami chodniku prowadzącym do małego, zadaszonego czerwoną blachą ganku. Weszli do domu i od razu każdego z nich uderzyła mocna, drażniąca nozdrza  woń dymu.  Déjà vu?
                - Horan! Jak dobrze cię widzieć, przybywasz w samą porę! – Niall rozpoznał Jessego Rutherforda, aspiranta, który zajmował się zachodnimi obrzeżami Londynu.
                - Cześć, Jess – blondyn uścisnął jego wyciągniętą dłoń i obrócił się wokół własnej osi.
                - Czyj to tak właściwie dom? – wskazał na malinową ścianę zapełnioną fotografiami, chłopak miał dziwne wrażenie, że jedna z twarzy znajdująca się na niektórych z nich jest mu skądś dobrze znana.
                - Państwo Nelson, bardzo przyjazna rodzina, aż żal serce ściska kiedy pomyślę o tym, co się wydarzyło. Żadnych wrogów, spokojni ludzie, a dziś ich córkę Jessicę znaleziono…
                - Chwila. Jesy Nelson? – Niall zamarł. Nie mógł uwierzyć, że ciemnowłosa nie żyje, ponieważ zaledwie wczoraj z nią rozmawiał.
                Rutherford skinął głową
                - Znasz ją?
                - O Jezu… To jest niemożliwe! – Niall zaśmiał się gorzko. – Jeszcze wczoraj ją przesłuchiwałem w sprawie Perrie Edwards.
                Horan usłyszał ciche „oh” Jessego po czym głośno westchnął. Trzy rzeczy były już pewne: Perrie nie mogła popełnić samobójstwa, to nie był przypadek i sytuacje będzie szła coraz dalej. Niall przeklął w duchu zdając sobie sprawę z powagi tej sytuacji. Zrozumiał, że kolejne osoby również będą mordowane z nikomu niewiadomego powodu.
                - Oliver – Irlandczyk zaczął opanowanym tonem. – Zabezpiecz dokładnie oba zespoły, najlepiej gdybyś zamknął ich w jakiejś klatce czy czymś podobnym…
                - Mam dać ich pod ostry nadzór? – Oli zmarszczył czoło nie bardzo rozumiejąc słowa kolegi z pracy.
                - Mamy wiedzieć co robią, mieć ich pod ochroną, Oliver! – Niall powoli wpadał w szał, głośno krzyknął jednak widząc przerażoną minę Sheerana uspokoił się poprawiając krawat. – Natychmiast.
                - Byłoby dobrze gdybym zorganizował kolejne przesłuchanie? – wyjąkał Ed drapiąc się w tył szyi. Niepewnie spojrzał na Nialla nie wiedząc jak zareaguje.
                Niall odchrząknął, czuł rosnącą w jego gardle bolesną gulę.
                - Tak, byłoby dobrze – odparł po czym Sheeran ruszył za Mursem w kierunku głównych drzwi domu.
                Młody mężczyzna dokładnie przeskanował wzrokiem jasne pomieszczenie, które uznał za salon po wielkim telewizorze w rogu i kanapach po czym w szybkim tempie odwrócił się w kierunku aspiranta Rutherforda kiedy ujrzał wynoszone zwłoki dziewczyny. Poczuł nieprzyjemny, zimny dreszcz na dole jego kręgosłupa.
                - Jacyś świadkowie?
                - Jeden – Jess zakołysał się do tyłu i do przodu na piętach jednocześnie wyjmując z tylnych kieszeni czarnych spodni zwój papierów. – Straszy pan, sąsiad.
                - Widział coś? – mruknął lekko poddenerwowany.
                - Jednego chłopaka, który wychodził z domu kilka minut przed tym jak weszła do niego rodzina i znalazła Jesy.
                - Znasz jego imię i nazwisko czy nie? Współpracuj do cholery! – Niall warknął zirytowany całą sytuacją choć mógł to również być skutek uboczny niezwykle nasilonych nerwów.  
                - Harry Styles.


***

I oto jest! Długo wyczekiwany, ale w pewnym momencie zwątpiłam ugh. Pisałam go chyba wszędzie: na matematyce, na języku polskim, na łacinie, na fizyce, u lekarza, w parku, przed domem, w łazience, w kuchni, na mieście, przed ratuszem... Chciałabym wam też coś powiedzieć: Zależy mi na waszej opinii i na tym ile osób czyta tego bloga, więc proszę was, jeżeli wam się nie podoba lub podoba napiszcie swoją opinię w komentarzu i uzasadnijcie ją, to dla mnie baaaaaardzo ważne, a jeśli nie to po prostu napiszcie ":)" na znak, że czytacie tego bloga. Nie mam wersyfikacji, więc wystarczy tylko napisać, wy macie za zadanie wysłać do mnie dwa znaki, podczas gdy ja napisałam ponad 2.6 słów. Dalsze rozdziały będą dłuższe i akcja się rozkręca, będzie romans, to wam zdradzę, ale nie cukierkowy, spokojnie. Planuję jeszcze  przynajmniej 12 rozdziałów, więc nie martwcie się, że to szybko wyjdzie na prostą. 

Jeżeli chcecie być informowani, piszcie :)

Karola.